
magister Józefa Trzaska
Byłam pedagogiem i żołnierzem konspiracji
Pochodzę ze starej Górniczej rodziny z Kazimierza Górniczego koło Sosnowca. Z rodziny, która mozolną pracą i wysiłkiem wychowywała swoje pokolenia młodych w głębokich patriotyzmie i umiłowaniu wiedzy. Wykształcenie średnie uzyskałem w 8 klasowym Gimnazjum Ziemiańskim Sióstr Benedyktynek w Świątnikach koło Krakowa, gdzie byłam uczennicą m.in. znanej działaczki społecznej i pedagoga dr Wandy Wasilewskiej późniejszej współorganizatorki Związku Patriotów Polskich w Związku Radzieckim / załączam jej fotografię z 1928 roku tj. z ówczesnego okresu/ .
Po maturze kształciłam się w Krakowie, gdzie w 1937 roku uzyskał dyplom na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po zakończeniu studiów podjęłam pracę w moim macierzystym gimnazjum w Świątnikach jako nauczycielka biologii i chemii i tam uczyłam aż do wybuchu wojny na we wrześniu 1939r. Po zajęciu Krakowa przez Niemców niezwłocznie wróciłem do rodzinnego domu i tam przystąpiłam do zorganizowania tajnego nauczania w zakresie szkolnictwa średniego.
Teren tamtejszy został włączony do Rzeszy i rozpoczęły się rządy terroru i bezprawia polityka represji i eksterminacji narodu polskiego. Samorzutnie rozpoczęte tajne nauczanie napotkało na olbrzymie trudności – brak podręczników i pomocy naukowych niszczonych bezwzględnie przez okupanta. Brak wypracowanych wzorców doświadczenia konspiracyjnego. Dopiero moje wstąpienie do organizacji „Orła Białego”, do której wprowadził mnie inżynier Bronisław Jura, nadało tajnemu nauczaniu w zakresie szkoły średniej charakteru zorganizowanego, odpowiednio kierowanego i wspomaganego.
Po wstąpieniu do organizacji inż. Jura dostarczał mi podręczniki do nauki i niektóre pomoce naukowe i odpowiednie wytyczne organizacyjne.
Ogólnie wytyczne te stawiały mi następujące zadania :
a/ stopniowe zwiększanie liczby uczniów i wdrażanie ich do intensywnej i systematycznej pracy
b/ poza programową nauką siałam przeszkolić młodzież w obronie przeciwlotniczej, przeciwgazowej i przeciwpożarowej, zaznajomić z zasadami pirotechniki oraz przeszkolić w zakresie ratownictwa – zadania te mogłam wykonać ponieważ w latach 1938/1939 odbyła roczny kurs komendanta terenowego PW w podanym zakresie,
c/ miałam nakaz odciągnięcia młodzieży, przeważnie harcerskiej, od spontanicznych wyczynów sabotażowych, które najczęściej kończyły się bardzo tragicznie dla niej samej i otoczenia.
Młodzież harcerska, podobnie jak w całej Polsce, niemal od pierwszych chwil stanęła do walki z okupantem i akcje jej sprowadzały się głównie do działalności sabotażowej. Był to zryw spontaniczny, wypływający z głębokich pobudek patriotycznych, ale ze względu na brak należytej organizacji wśród młodszych harcerzy, działalność ich była często nie przemyślana i chaotyczna, łatwa do dekonspiracji. Przykładem jest drużyna harcerska im Lisa-Kuli, która odegrała dużą rolę w miejscowym menu oporu. Posiadała broń od byłej policji państwowej /zwanej później „granatową”/ i aktywność jej nie uszła uwadze wroga. W dniu 11 kwietna 1940 roku gestapo aresztowało 3 harcerki i 9 harcerzy – zginęli wszyscy. Byli między nimi Władysława Frankiewicz, Jerzy Bielnik, Zdzisław Kocioł, Marian Waliński, dr Stefan Żabicki, a oprócz nich komendant policji Józef Dziomba, Władysław Piwowarczyk i inni. Zostali oni wydani w ręce gestapo przez miejscowego konfidenta Bronisława Wysockiego syna Juliana obecnie przebywającego w RFN. W trosce o los młodzieży i jej bezpieczeństwo wielu nauczycieli z Kazimierza Górniczego i okolicy samorzutnie podejmowało tajne nauczanie, przygotowując młodych do pracy celowej przez naukę i uświadomienie polityczne. Czołową rolę w zakresie szkolnictwa powszechnego odegrała Stefania Bielecka, żona oficera rezerwy przebywającego w obozie jenieckim, członek Armii Ludowej, przechowując i w swoim mieszkaniu czterech zbiegłych jeńców wojennych narodowości angielskiej.
Niemcom nie zależało na kształceniu Polaków – im byli potrzebni niewolnicy do najcięższych prac, szczególnie zaś w przemyśle zbrojeniowym.
W memoriale Himmlera z dnia 15 maja 1940 roku między innymi zaznaczono wyraźnie : „Dla ludności wschodu nie mogą istnieć, wyższe szkoły, niż czteroklasowe szkoły ludowe. Celem takich szkół ma byt proste liczenie do 500-et i napisanie nazwiska. Nauka jest nakazem Bożym, który wymaga posłuszeństwa wobec Niemców, zobowiązuje również do uczciwości pilności i grzeczności. Czytanie – pisze Himmler – nie uważam za konieczne. Oprócz tego typu szkół – nie mogą istnieć na wschodzie w ogóle żadne inne szkoły”.[1]
Materiał z zapedakresu gimnazjum i licem przerabiany był przez zespół uczniów, podzielony na grupy kilku, zwykle 4-5 osobowe. Lekcje odbywały się w moim obszernym domu w Kazimierzu w wymiarze 29 godzin tygodniowo, w ustawicznym napięciu o bezpieczeństwo młodzieży. Zagrożenie było znaczne bo dodatkowo w naszym domu ukrywano b. komendanta powstańców śląskich z Mikulczyc koło Zabrza Roberta Gasinica, intensywnie poszukiwanego / z dużą nagrodą pieniężną/ przez władze hitlerowskie jeszcze przed wojną. Położenie domu było jednak bardzo korzystne, z dużym zapleczem gospodarczo-ogrodowym, co sprzyjało działalności konspiracyjnej. Warunki bytowe ludności były bardzo ciężkie, panował powszechny terror, prowokacje, łapanki na przymusowe roboty, masowo aresztowania i likwidacja ludzi starych i kalek. Mimo tych potwornych szykan, dzięki solidarności i lojalności miejscowego społeczeństw prowadziłam tajne nauczanie bez przerwy przez okres trzech lat.
W dniu 01 października 1942 roku, po ostatniej lekcji otrzymałam rozkaz przerwania pracy i wyjazdu z Kazimierza. Gestapo było już w posiadaniu pełnych informacji o mojej pracy konspiracyjnej i wydało nakaz aresztowania mnie. Tajne nauczanie przekazały bratu mojemu Ludwikowi, który prowadził je – w nieco zmienionych warunkach – jeszcze około 1,5 roku. Został niestety aresztowany 4 kwietnia 1944 roku wraz z bratem Kazimierzem i ojcem Ludwikiem. Bracia przebywali w obozie Gross-Rosen. Brat Ludwik zginął w transporcie więźniów z Buchenwaldu do Dachau. Ojca Ludwika zwolniono w marcu 1945 roku, ale na skutek obrażeń wewnętrznych poniesionych podczas śledztwa, zmarł w 1947 roku.
W pierwszych dniach października 1942 roku opuściłam Kazimierz Górniczy, niemal cudem przedostałam się do t.zw. Generalnego Gubernatorstwa i przybyłam do Krakowa. W tym czasie Organizacja Orła Białego już nie istniała, została włączona do ZWZ-AK.
Wielu jej członków z terenu Zagłębia Dąbrowskiego wymordowali Niemcy w obozach zagłady, a wielu z pozostałych rozproszyło się niemal po całej Polsce, w tym część przybyła do Krakowa.
Zatrzymałam się na krótko w Tarnówce k. Niepołomic w rodzinie koleżanki ze Staniątek, mgr Julii Waśniowskiej /później zamężnej Wieczorek/. W tamtejszej placówce zostałam zaprzysiężona przez pchor. Józefa Jekiela. Zatrzymałam posiadany w Kazimierzu Górniczym pseudonim „Trias”. Równocześnie nawiązałam kontakt z moim dalszym krewnym, oficerem AK inż. arch. Antonim Łagińskim, którego pracę w konspiracji nadzorował pan Kisielewski /nazwisko-pseudonim?/ z krakowskiej Komendy Okręgu AK, Obaj oficerowie mieszkali w tym czasie razem w Krakowie na osiedlu Oficerskim.
Koleżanka Julia Waśniowska była zatrudniona wówczas jako kierowniczka szkoły powszechnej w Ochotnicy Dolnej w powiecie nowotarskim i zaproponowała mi u siebie schronienie z perspektywą prowadzenia tajnego nauczania w środowisku wiejskim. Wykorzystując kontakty inż. Łagińskiego otrzymałam zezwolenie na zorganizowanie tajnego nauczania na tamtym terenie bezpośrednio od Inspektora Konspiracyjnych władz szkolnych w Krakowie, dr Marli Chrzanowskiej, która skierowała mnie do prof. Zofii Krygowskiej, członka Powiatowej Komisji Oświaty i Kultury w Nowym Targu, pełniącej funkcję kierowniczki tajnego nauczania dla zakresu szkolnictwa średniego,
I tak znalazłam się na Podhalu, gdzie w pięknej, ale biednej, góralskiej wsi Ochotnicy Dolnej, przy pomocy szeregu osób z miejscowej inteligencji i wspaniałej, pełnej patriotyzmu, ludności wiejskiej, bardzo szybko bo już 15 października 1942 roku mogłam uruchomić tajne nauczanie w zakręcie gimnazjalnym i licealnym. Niektóre książki i pomoce naukowe, wytyczne i instrukcje i niekiedy pomoc materialną otrzymywałam z Nowego Targu od prof. Zofii Krygowskiej. Niektóre książki – lektury o treści patriotycznej- były dostępne z ukrytych przed Niemcami zasobów bibliotecznych kilku miejscowych szkół i parafii.
Poza namową udzielaną mi stale przez koleżankę Julię Waśniowską- Wieczorek, umożliwiającą mi egzystencję i pracę konspiracyjną, dużo życzliwości okazali mi i udzielali pomocy członkowie Urzędu Gminy Ochotnica z sekretarzem Franciszkiem Chlipała, urzędnikiem Julianem Giełdczyńskim i pracownikiem Zbigniewem Faix-Dąbrowskim, który dostarczał mi dodatkowe kartki żywnościowe, które również zawdzięczam sołtysowi z Ochotnicy Dolnej Janowi Brzeżnemu. Dzięki temu gronu osób uzyskałam zameldowanie w Gminie i otrzymał tzw. „Kenkartę” czyli dowód osobisty, dokument bez którego nie było możliwe pomazanie się po terenie.
Zespół nauczycielski – w zakresie szkolnictwa średniego – czynnego w Ochotnicy Dolnej od 15 października 1942 roku, składał się z następujących osób :
-mgr. Józefa Trzaska uczyła matematyki, fizyki, chemii i biologii oraz była kierowniczką zespołu.
-mgr Julia Waśniowska- Wieczorek uczyła geografii i języka francuskiego.
-prof. Leon Leszczyński, nauczyciel gimnazjum z Pszczyny, wykładał jęz. polski oraz historię Polski i powszechną
W zakresie nauki łaciny programowej przygotowanie prowadził w Krościenku n/D prof. Kotlarczyk z Sosnowca, do którego młodzież dojeżdżała rowerami, natomiast pomocy w nauce na miejscu udzielali księża – proboszcz i wikary.
Ogólnie należy podkreślić, że zarówno kierowniczka szkoły powszechnej w Ochotnicy Dolnej- Centrum mgr Julia Waśniowska-Wieczorek, jak i większość nauczycieli szkół pozostałych w gminie Ochotnica, poszerzała materiał ze wszystkich przedmiotów w czasie normalnego nauczania dzieci w szkole. Fakt ten nigdy dzieci nie ujawniły osobom niepowołanym np. w czasie wizytacji z nowotarskiego „schulamtu”.
Uczniowie przerabiający program klas gimnazjalnych i liceum rekrutowali się z miejscowych dzieci góralskich, dzieci rodziców uchodźców i wysiedlonych z terenów Śląska i wielkopolski oraz innych osób tam przebywających. Cała młodzież pracowała i uczyła się w ciężkich warunkach, z pełnym zapałem garnęła się do wiedzy, darzyła szacunkiem swoich nauczycieli i miała piękne wyniki w żmudnej i zawsze niebezpiecznej pracy. Lekcje były prowadzone systemem wykładowym, pracowałam bardzo często nocami przy nędznym oświetleniu z miejscowej elektrowni wodnej, niektóre skrypty musiałam przepisywać ręcznie.
/ Załączam przykładowo ksero kopię jednej strony tytułowej części skryptu do nauki matematyki – z datą 27.11.1944 r./
Tak rozwinięte i powszechne tajne nauczanie w okupowanej Polsce było jedną z form Ruchu Oporu, było zjawiskiem niezwykłym i niespotykanym w tej skali w żadnym kraju będącym wówczas pod niemiecką okupacją.
W pamięci pozostały mi utrwalone nazwiska szeregu uczniów którzy uczyli się systematycznie i do kończą uczęszczali na lekcje / według stanu z 1944 roku /.
– Uczniowie I klasy gimnazjalnej :
Zofia Chlipała, Stefania Chochorowska, Władysława Gaweł.
– Uczniowie II klasy gimnazjalnej :
Teresa Chrobak, Alicja Kędzierska, Stanisław Leszczyński.
– Uczniowie III klasy gimnazjalnej :
Henryk Bamber, Bronisław Leszczyński.
– Uczniowie klasy przedmaturalnej :
Bolesława Błaszczyk, Stefan Błachut, Andrzej Leszczyński .
– Uczniowie którzy przystąpili do matury pisemnej z języka polskiego i matematyki :
Regina Leszczyńska, po wojnie zamężna Chlipała-Granowska, wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, Irena Tobolewicz po wojnie zamężna Salmonowicz, inżynier rolnik, zamieszkała w Gdańsku – zginęła tragicznie w katastrofie lotniczej w lasach Kabackich k. Warszawy w dniu 09 maja 1987r, Zbigniew Faix- Dąbrowski, po wojnie inżynier budowlany – konstruktor, zamieszkały w Krakowie.
Pisemny w Konspiracji egzamin tej trójki uczniów odbył się w Ochotnicy Dolnej na osiedlu Polisiówka, w domu pani Tobolewicz, w dniach 8-9 czerwca 1944 roku, przed Komisją pod przewodnictwem prof. Zofii Krygowskiej z Nowego Targu. Była to, w długiej historii wsi Ochotnicy jedyna matura jej młodzieży, przeprowadzona na tamtejszym terenie.
Nie udało się niestety doprowadzić do przeprowadzenia ustnego egzaminu maturalnego – tym samym do jej zakończenia w Ochotnicy, ze względu na powstałe trudności z przyjazdem na miejsce przedstawiciela Komisji z Nowego Targu. Był to już okres dużego nasilenia ruchu partyzanckiego i intensywnej kontroli dróg dojazdowych przez Niemców, ale nie przeszkadzało to w kontynuowaniu nauki przez młodzież w innych grupach klasowych. Trójka wyżej wylenionych uczniów dokończyła egzamin maturalny jeszcze w 1944 roku w Nowym Targu, względnie zaraz po wojnie już na innym terenie.
W lipcu 1943 roku nastąpiły dość istotne zmiany w moich warunkach życiowych i organizacji zajęć. Otrzymałam pracę jako agronomka gminna z obowiązkiem opieki nad trzema gromadami tj. Ochotnicą Dolna i Górną oraz Tylmanową. Dostałam pensję. Po raz pierwszy od kilku lat, nastąpiła poprawa moich warunków materialnych, poprawa samopoczucia i otrząśnięcie z uczucia lęku przed wywozem na roboty do Niemiec. Mając tzw. „Arbeitskarte” czyli kartę pracy mogłam bardziej swobodnie poruszać się na terenie powiatu, co sprzyjało mojej pracy konspiracyjnej.
Dzięki staraniom sołtysa Jana Brzeżnego, pod pretekstem szerokiego wprowadzenia uprawy rośliny koksagiz-mniszka gumodajnego, udało się zwiększyć z 12 do 17 ilość agronomek wiejskich do mojej pomocy.
Dzięki temu dziewczęta te zostały uchronione przed wywiezieniem na roboty do Niemiec. W ramach zajęć programowych z agronomkami, organizowałam czytelnictwo i oświatę dla dorosłych, prowadziłam dokształcanie, pogadanki i dyskusje patriotyczne oraz instruktaż dotyczący spraw konspiracyjnych. Podobną działalność oświatową prowadziłyśmy z dziewczętami w miejscowej szkole koronkarskiej kierowanej przez Zofię Seles /później zwaną Bandyk/. Wszystkie te kobiety i dziewczęta pracowały później z pełnym poświęceniem, robiąc swetry, skarpety i rękawice oraz szyjąc bieliznę dla polskich partyzantów. Była między nimi również Irena Tobolewicz, łącznik, pseudonim „Rokita”.
Niektóre nazwiska agronomek wiejskich dobrze utkwiły ml w pamięci np. Maria Hamerska z Rrysiówki i Józefa Urbaniak z Kudowego w Ochotnicy Dolnej, Zofia Bandyk z Jaszczego i Bolesława Rungier z Ustrzyka w Ochotnicy Górnej oraz starsza już gospodyni pani Noworolnik w gromadzie Tylmanowa. Kilka z nich były później zaprzysiężone i wciągnięte do pracy konspiracyjnej w miejscowej placówce AK „Lampart”, którą założył kpt. Julian Zapała.
W grudniu 1943 roku moja działalność konspiracyjna, obejmująca tajna nauczanie, została poszerzona o pracę o charakterze wojskowym. Zostałam włączona do współpracy konspiracyjnej z placówką terenową Armii Krajowej „Lampart” jej późniejszą grupą partyzancką, przekształconą następnie w IV batalion 1 Pułku strzelców Podhalańskich. Przed świętami Bożego Narodzenia 1943 roku przyjechał do Ochotnicy Dolnej Wojciech Pawlus ps. „Dziadek” ze Szczawnicy. Był on oficerem wywiadu Komendy Obwodu Nowy Targ i oficjalnie / u Niemców/ pełnił funkcję komendanta Policji Granatowej w Szczawnicy. Wysiedlony wraz z rodziną z terenów przyłączonych do Trzeciej Rzeszy, wspaniała postać Polaka-patrioty, cieszył się ogromnym zaufaniem i szacunkiem wśród i miejscowego społeczeństwa. Wojciech Pawlus dał mi wówczas polecenie odszukania i nawiązania stałego kontaktu z kpt. Julianem Zapała ps. „Lampart” z Niedźwiedzia koło Poręby Wielkiej, który w tym czasie ukrywał się w rejonie Ochotnicy. Z ramienia dowództwa Obwodu AK w Nowym Targu miałam przekazać kpt „Lampartowi” rozkaz utworzenia oddziału partyzanckiego. Na odszukanie kapitana dał mi „Dziadek” termin dwóch tygodni, badanie to było dla mnie bardzo trudne, był okres zimowy, warunki terenowe niezmiernie uciążliwe, ludzie w osiedlach górskich nieufni i podejrzliwi oraz bardzo ostrożni.
Wielu z nich zaznało już gorzkiego smaku więzienia w „Pałace”, zakopiańskiej siedzibie gestapo. Po wsiach włóczyli się i węszyli niemieccy konfidenci. Dostałam informację że jednym z niebezpiecznych był Wacław Panków, który przysłał do Ochotnicy Górnej konfidentkę o podobnym do mojego nazwisku. Szukałam kpt. „Lamparta” początkowo w obu Ochotnicach ale bez rezultatu. Tknięta intuicją dobrnęłam do domu Stanisława Giblaka „Gil” w potoku Mostkowe i widząc, że Giblak, jako stary kłusownik, ukrywa się w górach, prosiłam jego żonę, aby przez swego męża przekazała kpt. „Lampartowi” informację, że go poszukuję z polecenia dowództwa AK z Nowego Targu i że muszę się z nim skontaktować. Działanie takie niemal nie przepłaciłam życiem, gdyż kpt. „Lampart” wiedział o grasującej na tamtejszym terenie konfidentce[2] gestapo o nazwisku podobnym do mojego i niewiele już brakowało aby kazał mnie zlikwidować. Do nawiązania kontaktu z „Lampartem” pomógł mi również, przez ludzi z Ochotnicy Górnej, pracownik gminny Julian Giełdczyński, którego dwaj synowie też ukrywali się w Gorcach, a on sam dosyć się już nacierpiał z rąk gestapo.
Pierwszy raz spotkałam się z kpt. „Lampartem” zaraz po świętach Bożego Narodzenia 1943 roku, w domu Franciszka Rungiera / ojca mojej wiejskiej agronomki/ na Ustrzyku w Ochotnicy Górnej. W ten sposób został nawiązany kontakt między kpt. „Lampartem” w Gorcach i „Dziadkiem” /miał też drugi pseudonim „Tatra”/ z placówki AK Szczawnica, a przez niego z komendą Obwodu AK Nowy Targ, której komendantem był wówczas mjr Adam Stabrawa ps. „Borowy”, późniejszy dowódca 1 Pułku Strzelców Podhalańskich AK.
W początku stycznia 1944 roku „Dziadek” dał mi następny kontakt, bezpośrednio do mjr. „Borowego”. Zgłosiłam się do pani Janki Klich ps. „Śnieżka”, ekspedientki sklepu w Nowym Targu. Podała mi ona adres swojego mieszkania w którym spotkałam się z mjr. „Borowym”. Rozmowa nasza trwała kilka godzin podczas których zreferowałam mu wszystkie interesujące go sprawy. Major „Borowy” dał mi szereg, ustnych poleceń dla kpt. „Lamparta” oraz rozkazy zaszyfrowane na bibułkach do papierosów. W końcu rozmowy mjr. „Borowy” prosił, aby po dwóch tygodniach znowu zgłosić się do p. Janki po materiały i informacje w których wyznaczy termin spotkania się z kpt. „Lampartem”. Meldunki do Nowego Targu, rozkazy i różne materiały z d-twa Obwodu dla kpt. „Lamparta” woziłam osobiście przez okres dwóch miesięcy. Później mieszkanie moje na Leskówce lub w szkole służyło jako skrzynka kontaktowa. Kpt „Lampart” wyznaczył łączników do mojej dyspozycji z grona moich uczniów i innych. Byli wśród nich m.in. Zbigniew Faix-Dąbrowski ps.”Bohun”, Jan Dłubacz ps. ”Granit”, wymieniona poprzednio Irena Tobolewicz ps.”Rokita”, niektóre agronomki wiejskie i inne osoby. Ze skrzynki kontaktowej korzystali różni partyzanci m.in. ”Ibis”, „Mewa”, „Skowronek” i inni. Trasy i punkty kontaktowo to Nowy Targ, Szczawnica, schronisko Lubań, miejsca postoju oddziałów partyzanckich, obozy itp.
Do najważniejszych rozkazów które przeszły przez moją skrzynkę kontaktowa zaliczam rozkaz dotyczący akcji „Burza”, przywieziony przez łącznika konnego w nocy z dnia 31 lipca na 1 sierpnia 1944 roku /rozkaz ten został później odwołany/. Partyzantka nasza rozwijała się bardzo pomyślnie, żołnierze brali udział w licznych akcjach sabotażowych i potyczkach bojowych.
W połowie sierpnia 1944 roku pokazały się w Gorcach pierwsze oddziały partyzantów radzieckich – późniejszego zgrupowania mjr. Iwana Zołotora. Oddziały te współdziałały z partyzantami kpt. „Lampartem”, żyły z nimi w przyjaźni i utrzymywały dobre stosunki z ludnością miejscową. Pragnę zaznaczyć że górale z Ochotnicy i okolicznych wsi, choć sami byli bardzo biedni, zapraszali, gościli i pomagali partyzantom polskim i radzieckim. Tracili dobytek i życie w licznych pacyfikacjach i działaniach bojowych. Od powstania partyzantki polskiej i radzieckiej w Ochotnicy, Niemcy bali się tego terenu jak ognia i nazywali tą bohaterską góralską wieś – „Banditendorf”
Praca moja z oddziałem partyzanckim, późniejszym IV batalionem kpt. „Lamparta”, polegała: a/ nawiązaniu pierwszych kontaktów i osobistym dostarczaniu rozkazów i meldunków z i do Nowego Targu, w okresie 2 miesięcy, b/ odsyłaniu otrzymanych z Nowego Targu rozkazów i różnych materiałów konspiracyjnych do obozu partyzanckiego, uzgodnionego z kpt. „Lampartem” i łącznikami, c/ wysyłaniu meldunków o specyficznych wydarzeniach w terenie, d/ sporadycznym dostarczaniu do obozu lekarstw i środków sanitarnych od pani Melanii Czamara ps. „Jedlina” z placówki Szczawnica, e/ organizacji wykonawstwa i dostarczaniu furażerek, opasek biało- czerwonych z literami WP, swetrów i skarpet dla żołnierzy, robionych przez dziewczęta góralskie, f/ wykonywaniu wszystkich, zleconych mi przez dowódcę spraw.
Ją moją pracę w Ruchu Oporu – tajne nauczanie i służbę łączniczki w partyzantce – uważam za najpiękniejszą w moim życiu, wypływającą z bezgranicznej miłości Ojczyzny, pracę tą wkładałam całą swoją duszę i serce, byłam jej – zawsze wierna – temper fidelis – Uważam, że ta niewielki cząstka mojej pracy w tym olbrzymim, powszechnym Ruchu Oporu, miała jednak swój ciężar gatunkowy i to jest dla mnie największa nagrodą.
Bardzo ważnym punktem kontaktowym w Gorcach, z którego często korzystałam, było schronisko na Lubaniu, około 2 godziny drogi z centrum Ochotnicy Dolnej, prowadzone przez małżeństwo Helenę Durkalec ps. „Sława” i kpt Ernesta Durkalec ps.”Sław”. Tu miały miejsce osobiste spotkania przedstawicieli Komendy Obwodu AK Nowy Targ z dowódcami oddziałów partyzanckich i inne kontakty m.in. z partyzantami radzieckimi. Był to równocześnie punkt sanitarny i zaopatrzeniowy. W dniu 25 września 1944 roku /poniedziałek/ Niemcy z Czorsztyna zaatakowali i spalili schronisko oraz aresztowali gospodarzy i grupę przebywających tam osób. W czasie tego ataku zginęło dwóch polskich partyzantów – Ignacy Gorczewski ps. „Brzoza” ze Szczawnicy /pełnił funkcję kucharza/ oraz Aleksander Krzystyniak ps. „Szarotka” z Nowego Targu.
Dwa dni później, tj. 27 września 1944 roku, na cmentarzu w Ochotnicy Dolnej odbył się pogrzeb zabitych partyzantów, w którym brałam udział osobiście, wraz z przyjaciółmi Julią i Józefem Wieczorkami. Organizacją pogrzebu zajmowali się sołtys Jan Brzeżny i sekretarz gminy Franciszek Chlipała, też aktywni członkowie konspiracji. W pogrzebie brali udział : ks. dr prof. Jan Czuj z Warszawy, proboszcz miejscowy ks. Michał Sotowicz i wikary-rezydent ks. Jan Chojnacki, przybyły z terenów wschodnich Polski. Obok księży stały poprzednio wymienione osoby i dalej tłum mieszkańców Ochotnicy. Niezależnie od tego, z tyłu za nami znajdowała się grupa partyzantów radzieckich pod d-twem ltn. „Petro” oraz trzech żołnierzy z placówki AK „Lampart” w Ochotnicy – Karol Chlipała, Władysław i Eugeniusz Giełdczyńscy.
W momencie opuszczania trumien do grobu, partyzanci radzieccy i polscy oddali salwę honorową podczas której został śmiertelnie ranny ks. Jan Chojnacki, który w kilka godzin później zmarł na plebanii w Ochotnicy Dolnej. W krótkim czasie po wypadku na cmentarzu, przybył na pogrzeb z Ochotnicy Górnej pluton żołnierzy AK pod d-twem pchor. Zbigniewa Olesia ps. „Dog” z IV batalionu 1 PSP kpt Juliana Zapała ps. “Lamparta”, z opóźnieniem około jedno-godzinnym, ponieważ uroczystości żałobne zostały przez księży przesunięte w obawie możliwości przyjazdu Niemców. Dokładna relację o śmierci ks. Jana Chojnackiego sporządziłam już we wrześniu 1968 roku i fragmenty z niej udostępniłam kilku osobom.
Ponieważ oddziały partyzanckie polskie i radzieckie na terenie Ochotnicy przedstawiały dużą siłę, Niemcy postanowili je zniszczyć.
W dniu 18 października 1944 roku na teren Ochotnicy, ze wszystkich stron, wtargnęło około 4 tysiące żołnierzy[3], policji, żandarmerii i gestapo. Pacyfikacja i walki trwały trzy dni[4]. Dowódcą do spraw specjalnych był gestapowiec Max Domański, któremu Ochotnica Dolna „zawdzięcza” grabież wszystkiego co było wówczas pod ręką.
Domański osobiście w bestialski sposób torturował i prawdopodobnie zamordował gońca – Słowaka /możliwe że należał on do któregoś z oddziałów partyzantki radzieckiej/ przesłuchiwanego w kancelarii szkoły w Ochotnicy-Centrum. Podczas tej pacyfikacji Niemcy spalili kilka domów i zabudowali gospodarskich, spalili duże ilości szałasów i kolib pasterskich w górach, z całym dobytkiem górali, zastrzelili kilka cywilnych osób, uprowadzili również dużą ilość zwierząt domowych i ograbili niemal doszczętnie wszystkie mieszkania do których dotarli. walkach z polskimi partyzantami zamordowali bagnetami jednego rannego Władysława Pisarskiego ps. „Piwonia” i pięciu wzięli do niewoli, w tym jedną sanitariuszkę Aleksandrę Mirecką ps. ”Jedynaczka” – sprowadzili ich wszystkich do szkoły w Ochotnicy Dolnej. Byłam świadkiem szeregu tych wydarzeń, gdyż w tym czasie mieszkałam u koleżanki w szkole.
W dniu 23 grudnia 1344 roku, w sobotni dzień wigilijny /przełożony przez księży z następnego dnia niedzielnego/ Niemcy z Krościenka urządzili niezwykle krwawą pacyfikację Ochotnicy Dolnej. W dniu poprzednim, kiedy to przyjechali na rabunek przedświąteczny / po jaja, kury, gęsi, świnie /, doznali porażki w potyczce z partyzantami radzieckimi – stracili dwóch zabitych i mieli kilku rannych. Zginęło również dwóch partyzantów radzieckich.
Niemcy postanowili krwawo się zemścić – spalili 20 domów, śmiercią męczeńską zginało 50 osób cywilnych, przeważnie kobiety, dzieci i starcy, większość zginęła w płomieniach. Tą krwawą pacyfikacją i masakrą ludności cywilnej wsi kierował oficer niemiecki kpt. Mittingen, dowódca zbrodniczego batalionu SS „Nachtigal” we Lwowie, osławionego wymordowaniem polskich profesorów i ludzi nauki. Osobiście, wraz z koleżanką Julią Waśniowską – Wieczorek i jej małym dzieckiem, niemal w cudowny sposób uratowałyśmy się z tego piekła strzelaniny i szalejącego ognia[5].
Przerażające w swej grozie i tragedii były następne dni konduktów pogrzebowych, szeregów szarych milczących ludzi, z piętnem bólu na twarzy, nie mających już sił płakać, ludzi udręczonych do dna.
W dniu 31 grudnia 1944 roku, ta sama ekspedycja karna z Krościenka wtargnęła raz jeszcze do Ochotnicy Dolnej aby zniszczyć szkołę, zlikwidować rodzinę Wieczorków oraz moją osobę od dawna już przez Niemców poszukiwaną. Spodziewali się, że w szkole zastaną kilku partyzantów polskich, którzy wraz z domownikami będą chcieli urządzić sobie spotkanie sylwestrowe w atmosferze radości szybko zbliżającego się końca wojny. Szkoła została ostrzelana z działka i broni maszynowej, co spowodowało jej znaczne zniszczenie. Również i tym razem, z koleżanką i jej dzieckiem udało się nam szczęśliwie wymknąć poza teren szkoły, uniknąć zagłady. Niemcy aresztowali kilka osób, w tym męża koleżanki, Józefa Wieczorka, zasłużonego działacza konspiracji, dwoje osób miejscowych zostało przy drodze zastrzelonych[6].
Po zniszczeniu szkoły przez Niemców, razem z koleżanką Julią Wieczorek i jej dzieckiem, udałyśmy się na drugi dzień do Tylmanowej skąd, w warunkach bardzo trudnych i przy złym stanie zdrowia , urządziłam ostatnią wyprawę do zimowego obozu kpt. „Lamparta” w potoku Forędówki w Ochotnicy Górnej. Był to mój ostatni pobyt w obozie. Ostatnie meldunki przekazałam do obozu w połowie stycznia
Dzięki różnym kontaktom , aresztowanych w dniu sylwestrowym, zatrzymanych na posterunku policji granatowej w Krościenku, udało się wydostać. W pierwszych dniach stycznia 1945 roku, razem z p. Wieczorkami przenieśliśmy się z Tylmanowej do Szczawnicy, gdzie, korzystając z wielu znajomości, już po kilkudniowym pobycie uruchomiłyśmy nowe komplety tajnego nauczania. Nie trwały one długo , bo tylko do 28 stycznia 1945 roku – do chwili wyzwolenia tego rejonu Podhala przez Armię Radziecką.
Służbę w IV batalionie 1 PSP-AK pod dowództwem kpt Juliana Zapała “Lamparta” zakończyłam z dniem jego rozwiązania, tj. 21 stycznia 1945 roku.
W wykazie odznaczonych osób ze służb pomocniczych oraz grupy oficerów 1 PSP-AK, sporządzonym z datą 22.VII.1945 roku z podpisem mjr Adama Stabrawy ps. „Borowy”, pod pozycją 27 figuruje mój pseudonim „Trias” jako odznaczonej Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
Jest to dla mnie wielkim zaszczytem i satysfakcją i dowodem uznania ze strony dowództwa 1 PSP-AK należytego spełnienia obowiązku wobec Ojczyzny w czasie wojny.
Po opuszczeniu Szczawnicy, znalazłam się ponownie, po prawie 5 latach, w rodzinnym Zagłębiu Dąbrowskim. W marcu 1945 roku wróciłam do umiłowanej pracy pedagogicznej z młodzieżą, jako nauczycielka biologii i chemii w liceum im. B. Prusa i później liceum im. Stanisława Staszica w Sosnowcu.
Z dniem 1 września 1970 roku przeszłam na emeryturę w wieku 63 lat, po 37 latach pracy pedagogicznej.
Obecnie, mając już 80 lat życia, pracuję nadal społecznie, jestem aktywnym członkiem ZBoWiD, z pasją poświęcam się pracy w Komisji Historycznej, nie zapominając o kontaktach z zawsze umiłowaną młodzieżą.
Powyższe opracowanie sporządziłam z myślą o nie za obszernej pracy konkursowej, w oparciu o moje wspomnienia w odcinkach w latach 1960 – 1970, z odpowiednią aktualizacją. W pracy tej opuściłam obszerne fragmenty dotyczące bardzo osobistych, tragicznych przeżyć w czasie pamiętnych wydarzeń grudniowych 1944 roku w Ochotnicy Dolnej. Wspomnień swoich nie publikowałam, ale we fragmentach przekazałam jako relacje m.in. Komisji Tajnego Nauczania PAN w Krakowie, Komisji Historycznych w Krakowie i Sosnowcu.
——————————————
Załączone fotografie i dokumenty, po ewentualnym wykorzystaniu i zakończeniu okresu konkursowego, proszę uprzejmie mi zwrócić względnie, udostępnić- dla sporządzenia fotokopii, których nie zdążyłam wcześniej wykonać.
Kazimierz Górniczy, maj 1987r.
Godło : SEMPEM FIDELIS
Załączniki:
Spis fotografii i kserokopii dokumentów i materiałów:
1.Dr Wanda Wasilewska /Korniejeczuk/ – nauczycielka Gimnazjum Ziemiańskiego w Staniątkach k. Krakowa – w roku 1928r.
2.Mgr Józefa Trzaska –autorka pracy konkursowej.
3.Mgr Julia – Waśniowska-Wieczorek – nauczycielka tajnego nauczania w zakresie szkoły średniej w Ochotnicy Dolnej pow. Nowy Targ.
4.Irena Tobolewicz – maturzystka tajnego nauczania w 1944 roku w Ochotnicy Dolnej.
5.Zbigniew Faix-Dąbrowski – maturzysta tajnego nauczania w 1944 roku w Ochotnicy Dolnej.
6.Zaświadczenie, że – autorka pracy konkursowej – prowadziła tajne nauczanie w Ochotnicy i Szczawnicy.
7.Zaświadczenie, że – autorka pracy konkursowej – prowadziła tajne nauczanie ni terenie Sosnowca /Kazimierz Górniczy/.
8.Fragment / jedna strona/ – skryptu 1944 roku, do matematyki.
9. Fragment /jedna strona/ -skryptu do historii starożytnej.
Kazimierz Dolny maj 1987rok
/pismo ręczne/
Józefa Trzaska
Wyrażam zgodę na wykorzystanie materiałów wyżej podanych w dowolnej formie zamieszczonych publikacjach o charakterze dokumentalno – historycznym, przez mgr. Inż. Zbigniewa Faix –Dąbrowskiego ps. „Bohun” żołnierza 1PSP AK
Józefa Trzaska ps. ”Trias”
Kazimierz Górny 16.09.1988r.
[1] Twardecki-Szkoła Janczarów W-wa 1969r. str.
[2] To kolejny dowód na nierzetelność pracownika IPN D. Golika, który w artykule „Pani w niebieskim palcie” pomawia „Lamparta” o bezpodstawne zlikwidowanie tejże konfidentki. Cała „twórczość” pracowników IPN D. Golika i M. Korkucia to celowe umniejszanie roli Armii Krajowej na Podhalu i próba zatuszowania i ukrywania przestępczej działalności ogniowców.
[3] Świadkowie tamtych zdarzeń ilość Niemców szacują na około 4000.
[4] Okres właściwie 5 dni 18-22 października 1944r. jest powszechnie nazywany we wspomnieniach i relacjach „Bitwą Ochotnicką” – można go traktować jako pierwszą pacyfikacja Ochotnicy.
[5] Dzień 23.12.1944r. jest nazywany powszechnie „Krwawą Wigilią”, można to wydarzenie nazywać drugą pacyfikacją Ochotnicy.
[6] Dzień 31.12.1944r. jest umownie nazywany „Krwawym Sylwestrem” – można to wydarzenie nazywać trzecią pacyfikacją Ochotnicy.