
Wielki wódz Trzeciej Rzeszy Adolf Hitler uznał prawa ludności góralskiej do samostanowienia o swoim losie. Niemniej jednak na taki akt łaski ze strony największego człowieka w historii świata trzeba sobie zasłużyć i udowodnić, że jest się godnym, aby stanąć u boku narodu niemieckiego. Zapowiedział też, zgodnie z dyrektywa starosty Malsfeya z dnia 13 lutego 1942 r., konieczność utworzenia legionu góralskiego do walki z „bolszewizmem”.
Coraz częściej górale okazywali swoją niechęć do władz okupacyjnych. 7 stycznia 1943 r. w Nowym Targu odbył się przegląd- junaków do służby budowlanej, czyli Baudienstu. Stanęli do przeglądu młodzi chłopcy z roczników 1922—1924. Potem w Zakopanem odbył się suty poczęstunek, zorganizowany przez Komitet Góralski. Jeden z organizatorów przyjęcia zaproponował:
– Wstępujcie, chłopcy, do legionu góralskiego SS. Będziecie opływać we wszelkie dostatki.
Na to jeden z uczestników przyjęcia, Jasiek Konopka z Ochotnicy Dolnej, odparł wyzywająco:
– Ja i każdy z nas jest Polakiem, a nie ochotnikiem do niemieckiego wojska!
Ludzie później się śmiali, że gdyby nie był pijany to by takich rzeczy do Niemców nie opowiadał. Tym razem upiekło się Jaśkowi, ale innym razem mógłby za takie słowa ciężko odpokutować. A we wsiach opowiadano o dzielnym Konopce, który tak przygadał niemieckim poplecznikom. Takie „gadki” krzepiły i podnosiły na duchu Ochotniczan.
Na specjalnym spotkaniu sołtysów i wójtów w Nowym Targu 13.02.1942 roku, starosta Malsfey zapowiedział konieczność utworzenia legionu góralskiego, pokazując w niemieckim mundurze rannego górala Łukaszczyka z Poronina- jako wzór służby na polu walki w obronie Niemiec. Niemcy dążyli do stworzenia odrębnej formacji wojska góralskiego pod nazwą „Goralische Division SS”.
Zgłosiło się ok. 300 kandydatów, przede wszystkim z elementów najbardziej ludzi prostych, niewykształconych. Po wstępnej segregacji wybrano 200 nadających się do służby wojskowej i wysłano do obozu w Trawnikach w woj. lubelskim. Wkrótce zaczęły się z nimi problemy, bo pobili się z ochotnikami do ukraińskiej dywizji SS „Galizlien”. Miejscowe społeczeństwo, otaczało ich pogardą jako zdrajców, tak też coraz bardziej rozumieli, że postąpili haniebnie. Coraz to bardziej niepomyślne, wieści z frontu dla Niemców spowodowały, że góralscy ochotnicy zaczęli dezerterować.
Na zakończenie tego przemówienia (demonstrując palcem na swej pulchnej dłoni) Krzeptowski oświadczył, że:
„Prędzej włosy wyrosną mu na dłoni niż Polska z powrotem odzyska niepodległość”. Ochotniczanie nie dali się otumanić Wackowi „Paradenführerowi” i nie wykazywali zainteresowania ani jego bujnymi a zwodniczymi koncepcjami politycznymi, ani też złowieszczym w skutkach i sensie owłosieniem.
Górale słuchali, kiwali głowami, pykali fajki, spluwając przy tym soczyście przez zęby, a w pomruku tłumu dało się słyszeć głośne już całej okolicy „bees wisioł” (będziesz wisiał). Wtedy też przystąpiono do masowego wydawania kenkart góralskich. Na 6120 mieszkańców gminy, w skład której wchodziła Tylmanowa, Ochotnica Dolna i Górna, przyjęto około 160 kennkart góralskich. W Tylmanowej w tej akcji bardzo aktywni Ludwik Michalczak i Jan Barnaś. Przy takim wyniku można mówić o tym, że akcja Krzeptowskiego w ogóle się nie przyjęła. Była to wielka klęska delegatury Komitetu Góralskiego Ochotnica-Tylmanowa. W samych początkach wydawał się być czynny Hamerski Jan, ale późniejszy bieg wydarzeń w Ochotnicy, wyraźnie go uspokoił. Wśród zastanawiających się co robić w owe gorące dni były wspaniałe przykłady patriotycznej postawy wielu ochotniczan: Anna Krzyśko z Młynnego zawołał przed gminą „Choćby mnie mordować mieli, będę wołać umierając żem Polka”. Bezrolny Piotr Bielawski z Ochotnicy Górnej oświadczył głośno: „Przysięgałem Polsce jako żołnierz i przysięgi tej teraz dotrzymam”. Inny mieszkaniec gminy Wojciech Król prosił, żeby mu wypełnić formularz polski: „Jako Polak chcę razem cierpieć i cieszyć się z całym Narodem”. Słychać było też silny męski głos: „Ci co chcą być niemieckimi góralami- niech się modlą Królowo korony góralskiej”. Wśród zebranych wybuchnął głośny śmiech. Sprawa Gorallenvolku na Podhalu okazała się problemem wyjątkowo trudnym i złożonym. Rozpatrując to zagadnienie musi się wziąć pod uwagę trzy zasadnicze momenty:
a/ Trzeba uwypuklić tych, którzy tę inicjatywę podjęli i wykonywali ja gorliwie.
b/Trzeba uwypuklić środki terroru oraz nacisku a w ich ramach wziąć pod uwagę tych, którzy się pod nimi ugięli i przyjęli kenkarty z literą „G” – ale sama ta akcja była dla nich obca i nie zrozumiała.
c/ Trzeba wreszcie wspomnieć tych, którzy z ramienia ruchu oporu skierowani zostali do Komitetów Góralskich przyjęli kenkarty góralskie tylko po to, aby Gorallenvolk rozsadzić od wewnątrz.
Rozpatrując to zagadnienie z tych trzech punktów dla Ochotnicy pierwszy wariant nie istniał. Istniały tylko dwa pozostałe, które potwierdził bieg późniejszych wydarzeń. Trzeba także dla porządku spraw wyjaśnić, że Niemcy z wygody po zawładnięciu Polski, zorganizowali w Generalnym Gubernatorstwie policję, tzw. granatową policję.
W Ochotnicy Dolnej posterunek tej policji mieścił się w szkole. Funkcjonariuszami tej policji byli: Bogusławski, Grzyl, Lisiecki, Stanisław Piłat, Kropaczewski, Sienko i inni. Komendantem posterunku był Gaweł. Większość z nich to wysiedleni z poznańskiego, którzy patrzyli na wiele spraw przez palce. Gorliwcem był tylko Gaweł.
W 1943 zainteresowanie Niemców rejonem Ochotnicy wyraźnie wzrosło. Nie mając zaufania do granatowej policji, gestapo wpadało do wsi dość często na kontrolę. Razu jednego przyjechał na plebanię do ks. Sotowicza, gestapowiec Semisch i kiedy zastał u niego grupkę inteligentów, grających proboszczem w karty, zawołał drwiąco:
„Wy tu w Ochotnicy macie małą Polskę- my o tym dobrze wiemy!”.
Zaraz po tej wizycie utworzono w dotychczasowym budynku granatowej policji – nowy odwach żandarmerii pod komendą gestapowca Kuntza, powiększając jednocześnie stan liczebny granatowej policji. Kuntz po objęciu komendantury umocnił posterunek zasiekami z drutu kolczastego, wprowadził pogotowie ćwiczebne, które polegało na robieniu hałasu strzelaniną w środku wsi i zapowiedział likwidację w okolicy bandytów- partyzantów. Tymczasem druga połowa roku 1943 była coraz więcej brzemienna w wydarzenia. Wróg atakował i w swej walce posługiwał się coraz bardziej podstępnymi, bezwzględnymi i wyrafinowanymi metodami.