Walka o Niepodległość Polski 1939-1947. Armia Krajowa na Podhalu

Góralskie księstwo

Książe Wacław Krzeptowski w Zakopanem oddaje cześć Frankowi

Tekst oryginalny niemiecki o pochodzeniu górali brzmiał:

Tytuł:                                                                                           

Los Polaków

Rasa – Narodowy charakter – Ród

Autor: Beyer Hans Joachim

Rok wydania: 1942

Wydawnictwo: B.G. Teubner

 Górale

               Przedmiotem naszego rozważania pozostają więc górale, ślązacy, górnoślązacy, południowi poznaniacy ewangelicznej Polski oraz mazurzy.

Pojęcie „górale” oznacza pierwotnie „mieszkańcy gór”, dlatego też często w literaturze wskazywano również na łemków, bojków, hucułów. Tych ukraińskich „górali” wyłączamy z naszych rozważań, interesują nas wyłącznie mieszkańcy starostwa Nowego Targu oraz Nowego Sącza, którzy z polskiej strony zaliczani są do polactwa. Ich rasową i ludową odrębność nie da się zrozumieć, bez zapoznania się z historią regionu zachodnich Karpat.

Wyróżnia się tutaj wiele przesiedleń i wędrówek ludów. Najstarszą z nich jest niemiecka. Domysł warszawskiego historyka Antoniewicza, jakoby na równinie Dunajca osadziły się resztki Gotów podczas ucieczki przed hunami, opiera się na wystąpieniu ozdobnych klamer/sprzączek/agrafek ( Zierspangen ), które wykazują podobieństwo do gotyckich.  Również zastosowanie „swastyki” oraz „wiru słońca”, czy też osobliwość stylu budownictwa drewnianego, łączy Antoniewicz równocześnie z Gotami. Dowodów innego rodzaju brak, a ekspertyza antropologiczna nie przemawia za przyjęciem tezy, iż górale to potomkowie Gotów.

Rzucające się w oko germańskie formy góralskiej sztuki ludowej, można tłumaczyć poprzez niemieckie zaludnienie Podhala, które miało miejsce w średniowieczu. Zaludnienie nastąpiło z dwóch stron: w związku z działalnością Zakonu Cysterskiego powstał zamek w Szaflarach oraz kilka wiosek w Dolinie Dunajca przy dzisiejszym Nowym Sączu. Nazwy miejscowości Szaflary (Schaflager) i Ratułów ( Ratoldsdorf ) przypominają jeszcze o pierwszym przesiedleniu, które rozpoczyna się około roku 1231.  Być może określenie „spod opata”, które górale sobie dodają, wskazuje na przynależność do Opactwa Cysterskiego. Ważniejsze od kolonizacyjnych przesiedleń ślązaków była imigracja z północno-wschodniego Spisza. Została zakończona w XIV. wieku, w centrum stał Nowy Targ, a wiele zamków zabezpieczało terytorium. Nazwa 18 wiosek po dziś dzień przypomina o niemieckim zaludnieniu przez Sasów Spiskich np. Czorsztyn, Grywald, Frydman, Kacwin, Harklowa (Hartlau), Waksmund. Dalsza historia tego osiedla została opracowana w związku z „Głuchoniemcami” (Walddeutschen), chodzi tu o zgóralizowany odłam tej gromady. Nie możemy jednak całkowicie przyjąć założenia, „iż niemiecka ludność znad Dunajca nie może mieć korzeni ze Spisza”.  Najpierw nastąpiło zaludnienie wschodnimi ślązakami, objęło one pewne części górnego Spisza. Uzupełnione zostało przez akcje hrabiów Berzewiczów w środkowym obszarze Dunajca, którzy umieszczali tam prędzej Sasów Spiskich niż kolonistów. Gdyż niewystarczająco są znane językowe dokumenty, wyjaśnienie może dać dopiero dalsze badanie średniowiecznej niemieckości w zachodnim obszarze. Dla naszego stwierdzenia nie jest ono całkiem istotne, by zauważyć niemieckie fundamenty w dolinie Dunajca, a w szczególności w okręgu Nowego Targu. Do założenia Potańskiego brakuje zadowalających dowodów, jakoby w tym samym czasie albo i nawet wcześniej, doliny Dunajca oraz Popradu zasiedlane były Wiślakami.

„Wierz w Boga, lecz mu nie ufaj”

Dzisiaj najbardziej odznaczającym się rysem charakteru w tym regionie jest odpowiednia sposobność obrotności w interesach. Ten sam dowodzący góralami (Goralenführer), który wcześniej dał się sfotografować z polskim prezydentem, który publikował proklamacje dla programu rządowego i który otwierał drogę w górach dla polskiej propagandy, stoi również innym administracjom do dyspozycji. Za czasów austriackich górale uchodzili za wybitnie uległych i dających się sterować. W tym oportunizmie ukryty jest kawałek cwaniactwa oraz brak charakteru: wcześniej zachwycano się specjalnym” rządem” podhalańskim wprowadzonym przez Warszawę czy też podjęto wszelkie starania rozwoju kultury narodowej oraz zagospodarowania krajobrazu okolicy, tak dzisiaj zachowywano się jako Element wrogi Polsce, uciskany przez Warszawę i Kraków. Wykluczy się z rozważania kilka przewodzących góralskich rodów z ich wirtuozowską zręcznością w sposobie myślenia, uzyskamy następujący obraz, który, jednakże ponosi po części mocne odstępstwa z powodu znacznych lokalnych rasowych różnic: góral to świadomy swojej odrębności mieszkaniec gór, który nieufnie traktuje obcych, jego żądaniom jednak w ostateczności nie stawia oporu. Góralska miłość do wolności miała przez długi czas bandyckie posunięcia, po dziś dzień nie są rzadkością bijatyki czy też kradzieże. Wybitna własna duma oraz podkreślanie swojego osobistego honoru nie można rozumować na germański sposób: jest to duma niezależnego zbójnika, którego honor zapisuje się w chlubnych czynach. Przy poczuciu honoru również dużą rolę odgrywa duma rodów: niektóre szczególnie bogate i w swoim pochodzeniu wspaniałe rody (tak jak np. Gąsienica), uchodzą jako przewodzące rody. Ponadto każdy góral jest dumny ze swojego pochodzenia. Ta duma tłumaczy, dlaczego górale przebywający w Stanach Zjednoczonych nie przynależą do związków amerykańsko-polskich, lecz utworzyli swoją własną organizację – jest to oznaka, że jeśli góral nie jest uciskany przez dużą masę polskiego narodu, ma poczucie specjalnej i wyjątkowej narodowości.  Odwrotną stroną tej własnej dumy jest absolutna nieufność do wszystkiego obcego, złagodzona przez mocną bierność, która uniemożliwia przerodzenie się nieufności w źródło zamieszek. Każdy nie-góral to” Ceper”, do nich zalicza się również „Lachów”. Góral jest bardzo religijny i przejął dużo katolickiej Duchowości, przede wszystkim z pierwotnie niemieckich wiosek. Mimo całej religijności włącza się również Boga w sferę tej nieufności: „Wierz w Boga, lecz mu nie ufaj!”. Ta nieufność prowadzi jedynie do zamknięcia wewnętrznego zakresu; szczególny w miejscach o dużym ruchu turystycznym rozwinięty popęd oportunistycznej mądrości życiowej da się dobrze z tym pogodzić: góral dopasowuje się nowo zaistniałym warunkom, ale pozostaje zawsze ostrożnie powściągliwy. Często używane powiedzenie prowadzące do mądrości, które góral dawał na drogę swojemu synowi zmierzającemu do szkoły klasztornej w mieście, brzmi:

 „Podążaj za ojcem duchownym, myśl sobie swoje, lecz walizkę swą zamykaj!”         

To zdanie cechuje, lepiej niż każdy inny logiczny opis, charakter każdego górala, również tego nie skorumpowanego.

Pominie się wymienione zjawiska rozpadu, które są zresztą częściowo uwarunkowane syfilityczne i gruźliczo, tak ukazuje się góral jako zdolny do przystosowania się, dla zakresu swojego wewnętrznego życia, nieufny mieszkaniec gór, którego własna duma często przyjmuje drobiazgowe posunięcia – kłótnie między sąsiadującymi wioskami są częstym zjawiskiem. Pod względem narodowym czuję się jako ktoś wyjątkowy, chociaż przede wszystkim od 1914 roku stał się popularny w całej Polsce przez swoje działania w legionach Piłsudzkiego i chętnie przyjmował uhonorowania, które przyznawali mu po wojnie światowej marszałek i inni mężowie stanu za bitwy pod Limanową i Nowym Sączem. Góral do pewnego stopnia pozostaje bierny, warte podkreślenia jest to, że wybitny góralski poeta Wł. Orkan miał związek z Ukraińcami i reprezentował myśli przewodnie znaczącego federalizmu w Polsce. Stawiał się jednak w służbę tzw. regionalnego ruchu, który miał za zadanie przezwyciężanie narodowej odrębności, przez tworzenie regionów rzekomo kulturowo niezależnych. Przyznanie się do narodu Polskiego uwarunkowane jest celowo, oprócz tego ma to związek z romantyzmem góralskim, który po przełomie wieku przez jakiś czas panował u Polaków. Wtedy budował to Witkiewicz domy w stylu: podhalańskim” lub „zakopiańskim”, K. Szymanowski wzbogacał muzykę dźwiękami z góralskiej pieśni ludowej, czy też pochodzenia niemieckiego K. Tetmajer uzyskał przez swoje opowiadania duży sukces, których język zdobył uznanie swoimi góralskimi, po części staroświeckimi zwrotami. Tańce góralskie były wtedy również modne. Ten polski entuzjazm dla „arystokratycznego i kochającego wolność syna gór” nie chybił, by zrobić na niektórych wrażenie, był jednak nie wystarczająco mocny, by zachwiać mocno zakotwiczoną wyjątkową świadomość górala. Jeśli niemiecka administracja uwzględnia życzenia kulturalne górali, wtedy dzieje się to nie z powodu jakichś teorii o pozostałościach Gotów, które pojawiały się od 19 wieku w polskim i niemieckim piśmiennictwie, lecz ze wzglądu na fakt, iż mamy tu do czynienia z wyjątkową ludnością odznaczająca się specyficzną i psychologiczną cechą, pomimo że w ostatnich 40 latach wywierano na nich w niekorzystnym odniesieniu wpływ. Godne uwagi jest jeszcze to, że nie powstała własna warstwa panująca. Uzdolnienia stworzone przez ludność góralską, wychodziły prawie bez wyjątku na korzyść narodu polskiego, a przeważnie katolickiemu Kościołowi.  

                                             Przetłumaczył biegły tłumacz niemieckiego Piotr Sutor z Rabki

Zamach na zdrajcę narodu polskiego Wacława Krzeptowskiego

Jak opisuje żołnierz kpr. Tadeusz L. Czech Wicek w książce „Tym groźniejszy, że zdecydowany zginąć” [1]  – po „Wacusia” wybierano się wcześniej.

[…].” Organizatorem Ruchu Oporu Związku Walki Zbrojnej -Armii Krajowej na terenie Inspektoratu i wspaniałym, niezmordowanym wywiadowcą był plutonowy Jan Drożdż  Brzytwa z Dobrej, koło Limanowej. Przygotowaniem akcji przeciw Wacławowi Krzeptowskiemu, przywódcy „Goralenvolku” /narodu góralskiego/ rozpoczęło się na przełomie lutego i marca 1943 roku. Między innymi chodziło o przerwanie akcji rozszerzania się „Goralenvolku” /w przyszłości będą przeszkadzać ruchowi oporu/.

Rozkaz dowództwa Inspektoratu przekazał mi por. Jan Cieślak Maciej . Udałem się do Zakopanego w celu przeprowadzenia wszechstronnego rozpracowania Wacława Krzeptowskiego i jego współpracownika byłego oficera sztabowego /Polaka/, mieszkającego na uboczu pod Krupówkami /trzy małe domki pod brzegiem szosy/. Wacław Krzeptowski jeździł do Zakopanego dorożką /sankami/.

W bogatym stroju góralskim miał wygląd prawdziwego góralskiego księcia. Mężczyzna piękny, okazały, dumny, nie odpowiadał wszystkim z wielu kłaniających się nisko. Po rozpoznaniu jego osoby udałem się za nim do sklepu tytoniowego. W sklepie Krzeptowski żartował ze sprzedawczynią, przystojną lekko rudawą dziewczyną około 20-24 lat, do której wszedł za ladę. Z zachowania obojga można było sądzić, że to jego kochanka.      W czasie moich obserwacji kilkakrotnie wchodził lub wychodził ze sklepu tytoniowego. Papierosów nie kupiłem, bo zażądała kennkarty. Po obejrzeniu mojej oświadczyła, że sklep jest dla górali z kennkartą „G” i dla Niemców.

Obserwując położenie domu i drogi dojścia stwierdziłem, że jedynie od podwórca będzie można wejść do domu. Próbowałem wejść do domu od ulicy pozorując chęć wynajęcia mieszkania. Sam Wacek osobiście oświadczył mi przez drzwi zamknięte na łańcuch, że nie wynajmuje mieszkania.

Po kilkudniowej obserwacji stwierdziłem, że w godzinach popołudniowych i wieczornych spotykają się u niego na libacjach Niemcy i starsi górale, również bywał tam obserwowany przeze mnie wymieniony były oficer sztabowy.15 czerwca 1943 roku wyjechaliśmy ze Starego Sącza obaj z Janem Szewczykiem Hansem uzbrojeni w Visa, parabellum i sztylety. W Nowym Sączu -Mieście na przystanku PKP miał dosiąść do nas por. Bronisław Wacławski Domian. Miał stać przy furtce. Stał jednak dalej, pod ścianą, blady jak ona. Wyskoczyliśmy do niego – pomóżcie, szepnął. Pod ręce wprowadziliśmy go do wagonu, położyliśmy na ławce, podłożywszy jego plecak pod głowę. Dał nam pod opiekę swój pistolet. Domianowi coś dolegało, ale się nie uskarżał. Najtrudniej było w Chabówce – stacja węzłowa. Czekaliśmy dość długo na przesiadkę. Było dużo Niemców, kontrolowali nas, ale skończyło się na nerwach. Dowieźliśmy Domiana do Zakopanego, gdzie na dworcu czekał Brzytwa z łącznikiem. Był to Józef Jarosz ps. /?/ mieszkaniec Zakopanego, informator i pomocnik Brzytwy. Mieszkał naprzeciw „Pałace” – siedziby gestapo. Na szczycie domu były przymocowane rogi jelenie.

Poszliśmy z Brzytwą pieszo, przez tłumy Niemców przeszliśmy bez kłopotu. Na ulicach też było ich sporo, podobnie jak w Krynicy. Domian z Jaroszem pojechał dorożką prosto do lekarza. Melina mieściła się na pięterku wilii. Jeszcze tego popołudnia poprowadził nas Brzytwa w pobliże domu Krzeptowskiego, oglądnęliśmy teren działania i drogi odskoku. -Zgodnie z poprzednimi ustaleniami, po wejściu do mieszkania, sterroryzowaniu domowników, zakneblowaniu ich i związaniu łącznie z Krzeptowskim, on miał być zasztyletowany, poderżnięty i powieszony za nogi z balkonu jak świnia. Gotowe kneble i sznury przywiózł w plecaku Domian. Demonstrowaliśmy użycie ich na sobie. Akcja miała być wykonana w godzinach wieczornych lub nocnych 16 czerwca. 1943 roku po odejściu ewentualnych gości Krzeptowskiego. Gdyby w mieszkaniu znajdował się osobnik – b. polski oficer, miał również zginąć. Zlikwidowanie konfidenta w ogóle nie byłoby trudne nawet na ulicy mimo kręcących się wielu Niemców, ale sposób podany przez Domiana był dość ryzykowny /środek miasta, obce środowisko, kilku domowników, powieszenie z balkonu/, jednak tak przeprowadzona akcja dałaby swoisty efekt.

Wiadomości ze szpitala nie były dobre. Domian miał wysoką gorączkę i bóle. Były to dolegliwości żołądkowo-dwunastnicowe. Niby nic, ale odwieźli go do szpitala w Krakowie. Opuszczając nas Domian przypomniał o rozkazie wykonania poprzednio powierzonych zadań, a w razie, gdyby leczenie miało trwać dłużej niż parę dni, opuścić Zakopane. Badania wykazały, że leczenie potrwa 2-3 tygodni, wobec czego odłożone zostało wykonanie wyroku śmierci na wodzu narodu góralskiego – Goralenvolku – Wacławie Krzeptowskim. Wszystko było opracowane zgodnie z tym, co mu pisano i nalepiano na ścianach: Wacuś, bees wisioł – a teraz wzięło w łeb. Na ten raz Wacuś ocalał. Zawartość plecaka została u Jarosza na strychu -mieliśmy jeszcze wrócić. Ze względu na nawał innych prac, wyprawa na Krzeptowskiego nie została powtórzona. Po powrocie Domiana do zdrowia mimo jego i naszych chęci, po prostu nie zmieściliśmy w planie zajęć tak efektownej i mogącej przynieść sławę – akcji…”

Krzeptowski „czuł co się święci” i zabiegał u Niemców o ochronę. Z wykonaniem wyroku zwlekano, obawiając się represji ze strony hitlerowców na mieszkańcach Zakopanego, bowiem jak niosła wieść – 500 osób było wyznaczonych na śmierć za jego głowę.

Obawa, iż ucieknie on wraz z hitlerowcami z Zakopanego przyspieszyła przybycie do Zakopanego celem wykonania wyroku plutonu egzekucyjnego Armii Krajowej „Kurniawa” spod Babiej Góry pod dowództwem por. Tadeusza Studzińskiego ps. „Kurzawa”.

W plutonie, liczącym 30 osób było kilku zakopiańczyków, między innymi Bolesław Dobrzański ps. „Malinowski” i Stanisław Osiecki ps. „Jelito”. Po lewej stronie drogi z Krzeptówek do sanatorium wojskowego, za piekarnia Wojciecha Kwapienia rośnie kilka wysokich świerków; na jednym z nich, 20 stycznia 1945 r. z wyroku sądu Polski Walczącej z 1942 r. powieszony został „Goralenfűhrer” Wacław Krzeptowski.

Trzeba także pamiętać, iż główna gałąź wielkiego rodu Krzeptowskich to wspaniali przewodnicy tatrzańscy, pierwsi ratownicy TOPR od 1909 roku, polscy patrioci. Najsłynniejszy z nich – Józef Krzeptowski, przewodnik i ratownik, jako kurier 58 razy pokonał trasę Zakopane – Budapeszt – Zakopane, służąc z narażeniem życia Polsce walczącej z hitlerowskim okupantem. Drugi brat Wacława, doskonały kucharz Jan Krzeptowski nie zhańbił się współpracą z okupantem, zaś jego syn Zenon Krzeptowski walczył w Polskich Siłach Zbrojnych na zachodzie jako oficer lotnictwa. Pozostał po wojnie w Anglii, zmienił nazwisko i pracował jako oblatywacz samolotów. Zginął w katastrofie lotniczej.

Niemiecka policja gorliwie pracowała nad zrobieniem w Podhalan odrębnego „narodu”, co w ostatecznym wyniku skończyło się zupełnym i sromotnym fiaskiem… – stwierdził Juliusz Zborowski, dyrektor Muzeum Tatrzańskiego przebywający całą okupację w Zakopanem,


[1] Publikacja w posiadaniu autora książki