Walka o Niepodległość Polski 1939-1947. Armia Krajowa na Podhalu

Główni członkowie

                         

Pycha, nadzieja i strach  Fürera Wacka Krzeptowskiego „Wacka”

                   

                Państwo Góralskie „Goralenvolk”

           W październiku 1939 r., gdy nie ostygły jeszcze dobrze zgliszcza kampanii wrześniowej wywiad niemiecki przy pomocy pierwszych góralskich renegatów zorganizował i sfinansował wyjazd mieszkańców Podhala do Częstochowy. Przywiezieni specjalnym pociągiem górale mieli naocznie przekonać się, że Niemcy nie są nieprzejednanymi wrogami, skoro uszanowali klasztor Jasnogórski i cudowny obraz Matki Bożej.

/Tego typu polityczne operacje do tej pory mamią część „nadmiernie duchowo” myślących Polaków/.

 Natychmiast po pielgrzymce delegacja niemiecka w składzie: gubernator dystryktu krakowskiego Waechter i komisarz dla miasta Zakopane Malsfey złożyli wizytę Wacławowi Krzeptowskiemu – przedwojennemu prezesowi Zarządu Powiatowego Stronnictwa Ludowego w Nowym Targu.

On to został wytypowany przez niemieckich agentów na przyszłego wodza górali.

Krzeptowski poczuł się wizytą oprawców zaszczycony i przyjął ich propozycję złożenia hołdu -dodajmy w imieniu wszystkich górali – gubernatorowi Generalnej Guberni.   

W dniu 7 listopada 1939 Krzeptowski w asyście m. innymi: Józefa Cukra i Stefana Krzeptowskiego złożyli Hansowi Frankowi urzędującemu na Wawelu haniebny hołd.

       W rewanżu hitlerowcy złożyli rewizytę w dniu 12 listopada 1939, kiedy do stolicy polskich Tatr zawitał sam gubernator Frank z doborową świtą. Przed ich przyjazdem okupant zastosował specjalne środki prewencyjne takie wzmacniając posterunki żandarmerii na trasie przejazdu i w Zakopanym i dokonując licznych aresztowań. Przy specjalnie przygotowanej bramie oczekiwał na gości Wacław Krzeptowski ze swoją świtą.

W swojej mowie wyraził: wdzięczność armii niemieckiej za oswobodzenie górali od ucisku polskich władz… na koniec urządzono wielki bankiet.

        Pomysł Goralenvolku – „Księstwa Górali” (które miało obejmować powiaty zakopiański, nowotarski, część limanowskiego, myślenickiego i nowosądeckiego o czym bardzo rzadko się wspomina) -powstał w głowach ich twórców dużo wcześniej. Koncepcja była sprytna i właściwie wszędzie, każdy okupant stosował ten manewr wobec podbitego narodu. Podobnie stało się to z narodem polskim.

Niemcy czerpali wiele korzyści z faktu istnienia struktur kolaboracyjnych w krajach okupowanych.:

1.Kolaboracja była często narzędziem do zwalczania ruchu oporu.

2.Kolaboracja była instrumentem codziennego oddziaływania na ludność podbitych krajów.

3.Kolaboracja często prowadziła do osłabiania i rozbijania wewnętrznej struktury patriotyzmu.

Żołnierz 1PSP AK Julian Tomecki „Brzoza”, syn przedwojennego policjanta z Dobrej, który zginął zamordowany przez Sowietów w Miednoje, zwrócił uwagę na bagatelizowanie faktu, że Niemcy do wojny z Polską przygotowane były już dużo wcześniej- przed 1939 r. Jako uczeń gimnazjum w Nowym Sączu wspomina, że większa część jego kolegów z klasy, zaraz po rozpoczęciu II wojny światowej natychmiast rozpoczęła współpracę z Niemcami pracując w ich strukturach administracyjnych, wywiadowczych jak i wojskowych.

       Członkowie „Goralenvolku” nie tracili czasu i na specjalnie zwołanym posiedzeniu Związku Górali w Zakopanem – 29 listopada 1939 został przyjęty specjalny memoriał

„O potrzebach ludności góralskiej”, w którym po raz pierwszy oficjalnie podkreślono odrębność narodowości góralskiej. Rzekomo górale mieli wywodzić się od germańskich Ostrogotów. Zdrajcy przesłali dokument gubernatorowi Frankowi z prośba o zaspokojenie potrzeb gospodarczych Podhala i przyjacielskie traktowanie górali jako narodowości zaprzyjaźnionej z Niemcami i utworzyć góralskie instytucje służące odrębności narodowej.

Po wizycie w Zakopanem Reichsfuhrera  Himlera, który interesował się Goralenvolkiem- akcja budowania jego struktur nabrała rozmachu.

Jak pisze Adam Jonak w artykule:” Goralenvolk” pisze:

[….] twórcami  i rzecznikami tej „idei” byli: Henryk Szatkowski – doktor praw, przed wojną naczelnik Wydziału Turystyki Ministerstwa Komunikacji i kapitan sportowy Polskiego Związku Narciarskiego, który w 1939 r. okazał się szpiegiem i jako volksdeutsch został kierownikiem zarządu uzdrowiska (Kurverwaltung) oraz Witalis Wieder – do 1939 r. prezes Związku Oficerów Rezerwy i dzierżawca pensjonatu „Maraton” przy ul. Sienkiewicza; potem reichsdeutsch, który zarekwirował dla siebie pomieszczenia „Watry”, gdzie prowadził kawiarnię oraz „Bauern Schenke” czyli „szynk chłopski” (oczywiście oba zakłady były tylko dla Niemców – „Nur fűr Deutsche”). Później przejął także bar-restaurację Bielatowiczów przy ul. Zamojskiego, gdzie urządzono winiarnię dla Niemców „Deutsche Winzerstube”.
Świetlica i biblioteka Komitetu Góralskiego (Goralisches Komitee) mieściły się w dawnym lokalu przedwojennego Związku Górali, w budynku na rogu ulic Krupówki (Hauptstrasse) i Kościuszki (Bahnhofstrasse).

[…] W 10-tym roku rządów Wodza Adolfa Hitlera, zarządzeniem Gubernatora Dystryktu Krakowskiego SS-Brigadefűrera dra Wendlera, przy współdziałaniu Starosty Powiatu Nowy Targ (Dunajec) Malsfeya i Komisarza Miasta Zakopane SS-Sturmbanfűrera Klenerta .                                 22 lutego 1942r. został założony Komitet Góralski (Goralisches Komitee) .

W Komitecie działali: Wacław Krzeptowski jako przewodniczący, Józef Cukier jako jego zastępca oraz członkowie: Szymon Kuchta, Andrzej Zagała, Tadeusz Kęsek, Fronasz Franciszek, Frączek Andrzej, Latocha Franciszek. Kierownikiem biura był Stanisław Walczak, a urzędnikami Antoni Olcha-Mirek, który zajmował się sprawami kultury, Łucja Sadowska, Jerzy Bachleda Curuś i Władysława Faronówna. Funkcję dekoratora miejskiego artysta plastyk i grafik Jan Samuel Miklaszewski.W bibliotece działał dr Ludwik Wyrostek, który jako nauczyciel zlikwidowanego szkolnictwa ogólnokształcącego pozostał bez pracy; gromadził materiały do słownika gwary góralskiej, z myślą o późniejszym jego opracowaniu. Działaczami Komitetu byli także Stefan, Adam, Andrzej i Bolesław Krzeptowscy.
Wacław Krzeptowski, urodzony 24 czerwca 1897 r. w Kościelisku, od 1925 r. był działaczem Związku Górali i Związku Ludowo-Narodowego, zaś później – Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast”. 7 listopada 1939 r. staje na czele delegacji góralskiej, która składa na Wawelu wizytę hołdowniczą generalnemu gubernatorowi Hansowi Frankowi udział w delegacji brała także Karolina Krzeptowska, która w prowadzonej przez siebie restauracji „Zum Goralen”, wśród świątków i góralskich obrazów na szkle umieściła portret Hitlera.                       29 listopada 1939 Wacław Krzeptowski zwołał w Zakopanem zebranie członków przedwojennego Związku Górali, na którym przedstawił opracowany z inspiracji i przy pomocy Henryka Szatkowskiego memoriał o odrębności narodowości góralskiej – Goralenvolk i rozpoczął intensywną agitację w tej sprawie w Zakopanem i na całym Podhalu.

Po zakończeniu działań wojennych w 1939 r. do Polski przybyli naukowcy niemieccy, a 19 maja 1940 r. co gubernator Frank powołał Instytut dla Niemieckiej Pracy na Wschodzie. Na jego czele stanął osobiście jako prezes, natomiast dyrektorem mianował profesora Waltera Coblitza. Działalność instytutu prowadzono w dwóch sekcjach: nauk humanistycznych i matematyczno-przyrodniczych. W tej pierwszej sekcji znalazł się dział ludoznawczy, którego celem było prowadzenie badań nad strukturą rasową i rozwojem kulturowym poszczególnych grup etnicznych, zamieszkujących tereny Polski. Zadaniem naukowców było wyszukiwanie argumentów przemawiających za odrębnością etniczną górali Niemcy podzielili mieszkańców Podhala na cztery grupy: górali pienińskich, górali nowotarskich, wschodnia grupę górali nowotarskich, mieszkających w osiedlach, których nazwy sięgały czasów średniowiecza i miały niemieckie lub wywodzące się z tego języka brzmienie Kraszów, Szaflary, Waksmund i kilka innych; wreszcie górali podhalańskich, zamieszkujących tereny między Nowym Targiem a południowymi zboczami Gorców. Naukowcy niemieccy stanęli na stanowisku, że rasowa odrębność górali jest wyraźna. Można więc mówić o określonym typie góralskim, w którym przeważa typ dynarski, ale dużo jest również przedstawicieli typu nordyckiego. Wniosek taki wysunęli z poglądu, że wpływy niemieckie między Bałtykiem a Morzem Czarnym obejmowały również Podhale. Dowodem na to były… spinki góralskie, a także łamany krzyż — hakenkreuz, występujący w sztuce góralskiej przy ozdobach. Ponadto uczeni niemieccy wysuwali jeszcze jeden argument: mianowicie w. XIV wieku przybyli na Podhale koloniści niemieccy, którzy mimo asymilacji nie zatracili cech rasowych. /pod koniec rozdziału zamieszczamy całe dywagacje na ten temat/

Wiosną 1940 r., po aresztowaniu przez Gestapo Tadeusza Paudyna, Wacław Krzeptowski przejął jego skonfiskowaną trafikę (sklep tytoniowy) przy Krupówkach, która prowadził do spółki z Józefem Cukrem jako „Tabakverlag”. Z inspiracji Krzeptowskiego i jego otoczenia,  

już wiosną 1940 powołano w Zakopanem góralski klub sportowy „Goralische Heimatsdienst” oraz 01.09.1940 r. Niemcy utworzyli góralską szkołę powszechną (Goralische Volkschule) z góralskim językiem wykładowym, mieszczącą się w willi „Szarotka”. Mimo wielkiego nacisku na posyłanie dzieci do tej szkoły, liczyła ona zaledwie 130 uczennic i uczniów.

W 1941 r. Niemcy przywieźli do Zakopanego aresztowanego Wincentego Witosa, którego chcieli zmusić do stworzenia polskiego rządu kolaborującego z Hitlerem. Pomysł był chytry, gdyż Krzeptowski znał dobrze Witosa, pomagał w jego ucieczce za granicę po procesie brzeskim, a podczas jego pobytu na emigracji był jednym z jego kurierów. Wacław Krzeptowski miał się spotkać z Witosem, aby go namówić do tej działalności, lecz Witos stanowczo odmówił wszelkiej współpracy z Niemcami.

W Ochotnicy Komitet Góralski rozpoczął swe działania energicznie i stanowczo. Jak piszą Morawa i Giełdczyński we wspomnieniach „Ochotnica 1939-45” [ ]… „Za jego radą 1 lipca 1942 roku, gestapo uwięziło ks. Józefa Śledzia z Ochotnicy Górnej a w Ochotnicy Dolnej ks. Michała Sotowicza oraz sekretarza gminy Heskiego i kowala Syjuda, osadzając ich w „Palace” w Zakopanem. Po jakimś czasie wszystkich zwolniono. Aresztowania duchownych w Ochotnicy wraz z zakładnikami, miały na celu skłonienie ich do popierania akcji góralskich renegatów, sterroryzowanie ludności miejscowej, a jednocześnie pokazanie jej, że Komitet Góralski coś znaczy, bo może z więzień uwalniać. Zaraz w niedzielę 5 lipca 1942 roku, po zwolnieniu zatrzymanych, zjawił się w Ochotnicy sam Krzeptowski obiecując swym zwolennikom mienie pożydowskie. Wiec zorganizowano pod gołym niebem w Ochotnicy Dolnej, pod figurką św. Antoniego. Wiernie w tym pomagał Jan Hamerski z Ochotnicy „Brysiówka”. Przemówienie, które wygłosił Wacław Krzeptowski było pełne obietnic dla ewentualnych jego zwolenników pełne gróźb dla opornych i przeciwników jego koncepcji politycznych. zaczął od „przyznania się”, że to on wywarł nacisk na zakopiańskie gestapo, aby zwolniło utrzymanych przed paroma dniami księży i mieszkańców wioski. Dał do zrozumienia, że lokalne władze niemieckie wielce się z nim liczą, na co przytaczał liczne przykłady. Wspomniał o życzliwym przyjęciu, jakiego doznał od gubernatora dystryktu krakowskiego Wächtera, od generalnego gubernatora Hansa Franka, ba, od samego Himmlera, który raczył osobiście interesować się sprawami ludności góralskiej Podhala i przyjechał do Zakopanego, mimo nawału spraw wagi państwowej.

Zaczął również wywodzić, że górale należą do zupełnie innej rasy niż Polacy i od pierwszego momentu zetknięcia się popadli w konflikt z tym narodem. Na szczęście czasy te już, się na zawisłe skończyły.

Wielki wódz Trzeciej Rzeszy Adolf Hitler uznał prawa ludności góralskiej do samostanowienia o swoim losie. Niemniej jednak na taki akt łaski ze strony największego człowieka w historii świata trzeba sobie zasłużyć i udowodnić, że jest się godnym, aby stanąć u boku narodu niemieckiego. Zapowiedział też, zgodnie z dyrektywa starosty Malsfeya z dnia 13 lutego 1942 r., konieczność utworzenia legionu góralskiego do walki z „bolszewizmem”.    

            Coraz częściej górale okazywali swoją niechęć do władz okupacyjnych. 7 stycznia 1943 r. w Nowym Targu odbył się przegląd- junaków do służby budowlanej, czyli Baudienstu. Stanęli do przeglądu młodzi chłopcy z roczników 1922—1924. Potem w Zakopanem odbył się suty poczęstunek, zorganizowany przez Komitet Góralski. Jeden z organizatorów przyjęcia zaproponował:

– Wstępujcie, chłopcy, do legionu góralskiego SS. Będziecie opływać we wszelkie dostatki.

Na to jeden z uczestników przyjęcia, Jasiek Konopka z Ochotnicy Dolnej, odparł wyzywająco:

– Ja i każdy z nas jest Polakiem, a nie ochotnikiem do niemieckiego wojska!

Ludzie później się śmiali, że gdyby nie był pijany to by takich rzeczy do Niemców nie opowiadał. Tym razem upiekło się Jaśkowi, ale innym razem mógłby za takie słowa ciężko odpokutować. A we wsiach opowiadano o dzielnym Konopce, który tak przygadał niemieckim poplecznikom. Takie gadki krzepiły i podnosiły na duchu Ochotniczan.

Na specjalnym spotkaniu sołtysów i wójtów w Nowym Targu 13.02.1942 roku, starosta Malsfey zapowiedział konieczność utworzenia legionu góralskiego, pokazując w niemieckim mundurze rannego górala Łukaszczyka z Poronina- jako wzór służby na polu walki w obronie Niemiec. Niemcy dążyli do stworzenia odrębnej formacji wojska góralskiego pod nazwą „Goralische Division SS”.

 Zgłosiło się ok. 300 kandydatów, przede wszystkim z elementów najbardziej ludzi prostych, niewykształconych. Po wstępnej segregacji wybrano 200 nadających się do służby wojskowej i wysłano do obozu w Trawnikach w woj. lubelskim. Wkrótce zaczęły się z nimi problemy, bo pobili się z ochotnikami do ukraińskiej dywizji SS „Galizlien”. Miejscowe społeczeństwo, otaczało ich pogardą jako zdrajców, tak też coraz bardziej rozumieli, że postąpili haniebnie. Coraz to bardziej niepomyślne, wieści z frontu dla Niemców spowodowały, że góralscy ochotnicy zaczęli dezerterować.

Na zakończenie tego przemówienia (demonstrując palcem na swej pulchnej dłoni) Krzeptowski oświadczył, że:

„Prędzej włosy wyrosną mu na dłoni niż Polska z powrotem odzyska niepodległość”. Ochotniczanie nie dali się otumanić Wackowi „Paradenführerowi” i nie wykazywali zainteresowania ani jego bujnymi a zwodniczymi koncepcjami politycznymi, ani też złowieszczym w skutkach i sensie owłosieniem.

Górale słuchali, kiwali głowami, pykali fajki, spluwając przy tym soczyście przez zęby, a w pomruku tłumu dało się słyszeć głośne już całej okolicy „bees wisioł” (będziesz wisiał). Wtedy też przystąpiono do masowego wydawania kenkart góralskich. Na 6120 mieszkańców gminy, w skład której wchodziła Tylmanowa, Ochotnica Dolna i Górna, przyjęto około 160 kennkart góralskich. W Tylmanowej w tej akcji bardo aktywni Ludwik Michalczak i Jan Barnaś.  Przy takim wyniku można mówić o tym, ze akcja Krzeptowskiego w ogóle się nie przyjęła. Była to wielka klęska delegatury Komitetu Góralskiego Ochotnica-Tylmanowa. W samych początkach wydawał się być czynny Hamerski Jan, ale późniejszy bieg wydarzeń w Ochotnicy, wyraźnie go uspokoił. Wśród zastanawiających się co robić w owe gorące dni były wspaniałe przykłady patriotycznej postawy wielu ochotniczan: Anna Krzyśko z Młynnego zawołał przed gminą „Choćby mnie mordować mieli, będę wołać umierając żem Polka”. Bezrolny Piotr Bielawski z Ochotnicy Górnej oświadczył głośno: „Przysięgałem Polsce jako żołnierz i przysięgi tej teraz dotrzymam”. Inny mieszkaniec gminy Wojciech Król prosił, żeby mu wypełnić formularz polski: „Jako Polak chcę razem cierpieć i cieszyć się z całym Narodem”. Słychać było też silny męski głos: „Ci co chcą być niemieckimi góralami- niech się modlą Królowo korony góralskiej”. Wśród zebranych wybuchnął głośny śmiech. Sprawa Gorallenvolku na Podhalu okazała się problemem wyjątkowo trudnym i złożonym. Rozpatrując to zagadnienie musi się wziąć pod uwagę trzy zasadnicze momenty:                                                                                                                 

a/ Trzeba uwypuklić tych, którzy tę inicjatywę podjęli i wykonywali ja gorliwie.

b/Trzeba uwypuklić środki terroru oraz nacisku a w ich ramach wziąć pod uwagę tych, którzy się pod nimi ugięli i przyjęli kenkarty z literą „G” –ale sama ta akcja była dla nich obca i nie zrozumiała.

c/ Trzeba wreszcie wspomnieć tych, którzy z ramienia ruchu oporu skierowani zostali do Komitetów Góralskich przyjęli kenkarty góralskie tylko po to, aby Gorallenvolk rozsadzić od wewnątrz.

 Rozpatrując to zagadnienie z tych trzech punktów dla Ochotnicy pierwszy wariant nie istniał. Istniały tylko dwa pozostałe, które potwierdził bieg późniejszych wydarzeń. Trzeba także dla porządku spraw wyjaśnić, że Niemcy z wygody po zawładnięciu Polski, zorganizowali w Generalnym Gubernatorstwie policję, tzw. granatową policję.

W Ochotnicy Dolnej posterunek tej policji mieścił się w szkole. Funkcjonariuszami tej policji byli: Bogusławski, Grzyl, Lisiecki, Stanisław Piłat, Kropaczewski, Sienko i inni. Komendantem posterunku był Gaweł. Większość z nich to wysiedleni z poznańskiego, którzy patrzyli na wiele spraw przez palce. Gorliwcem był tylko Gaweł.

W 1943 zainteresowanie Niemców rejonem Ochotnicy wyraźnie wzrosło. Nie mając zaufania do granatowej policji, gestapo wpadało do wsi dość często na kontrolę. Razu jednego przyjechał na plebanię do ks. Sotowicza, gestapowiec Semisch i kiedy zastał u niego grupkę inteligentów, grających proboszczem w karty, zawołał drwiąco:

„Wy tu w Ochotnicy macie małą Polskę- my o tym dobrze wiemy!”.

Zaraz po tej wizycie utworzono w dotychczasowym budynku granatowej policji – nowy odwach żandarmerii pod komendą gestapowca Kuntza, powiększając jednocześnie stan liczebny granatowej policji. Kuntz po objęciu komendantury umocnił posterunek zasiekami z drutu kolczastego, wprowadził pogotowie ćwiczebne, które polegało na robieniu hałasu strzelaniną w środku wsi i zapowiedział likwidację w okolicy bandytów- partyzantów. Tymczasem druga połowa roku 1943 była coraz więcej brzemienna w wydarzenia. Wróg atakował i w swej walce posługiwał się coraz bardziej podstępnymi, bezwzględnymi i wyrafinowanymi metodami.   

 Należy również wspomnieć, że dnia 31.05.1943r. zmarł – a 02.06.1943r. odbył się patriotyczny pogrzeb legionisty Józefa Majewskiego. Pogrzeb zorganizowała ludność i na zakończenie odśpiewano hymn narodowy. Uroczystość odbyła się wbrew woli miejscowego proboszcza ks. Sotowicza, który był przeciwny temu, ponieważ Majewski nie miał uregulowanego życia prywatnego –zgodnie z wymogami życia katolickiego… /niech tak będzie –amen…/

Akcja Goralenvolku sparaliżowała ruch ludowy na Podhalu. W Ochotnicy paru przywódców z ruchu ludowego opowiedział się po stronie Wacława Krzeptowskiego co spowodowało to rozwiązanie kół Stronnictwa Ludowego. Sztandary ludowców zostały ukryte. Jeszcze przed upadkiem ruchu ludowego na terenie wsi rozwiązało się też Koło PPS w Ochotnicy Górnej, które utraciło kontakt z Komitetem PPS w Nowym Sączu.

W tych warunkach Ochotnicy groziło niebezpieczeństwo wciągnięcia jej do na drogę zdrady narodowej, tym bardziej że w rodzinach chłopskich jeszcze w 1939 r. było ok. 18 % analfabetów i 7 % półanalfabetów[1], a tym samym był niski poziom świadomości narodowej w wielu rodzinach.

Za przynależność do Goralenvolku przywódcy obiecywali korzyści materialne i przywileje:

1.zwolnienie od wysyłki na przymusowe roboty do Niemiec, 2.zwolnienie od kontyngentów, 3.większe przydziały żywności, 4.możliwość kupowania w sklepach Niemieckich itp. Automatycznie ludność wzbraniająca się przed przyjęciem tzw. Kenkarty „G” –góralskiej’ była szantażowana, grożono jej wysiedleniem i terrorem ze strony okupanta[2].

Gdy akcja Goralenvolku napotkała na zdecydowany opór większości Ochotniczan, wówczas pojawił się we wsi W. Krzeptowski, który wobec zebranej ludności oświadczył:   „Żydzi zostaną wysiedleni (…), a ich grunty, sklepy, karczmy i domy zostaną przydzielone tylko członkom komitetów góralskich. Później wysiedli się tych mieszkańców, którzy nie chcą się zapisać w poczet narodowości góralskiej lub utrudniają im pracę”[3].          Na początku 1943 r. W. Krzeptowski zażądał od Ochotnicy kontyngentu do ochotniczej „sztafety szturmowej góralskiej”. Żandarmom niemieckim udało się zebrać zaledwie kilkunastu chłopców, od których w restauracji pod „Morskim Okiem” w Zakopanem, po ich upiciu, usiłowano uzyskać podpisy pod deklaracją „sztafety szturmowej góralskiej”, grożąc opornym wysłaniem do obozu.

Należy podkreślić, że początkowo ogromna większość ludności nie rozumiała sensu kenkarty z literą „G”, tym bardziej, że znaczny odsetek ludności żył w analfabetyzmie.  Akcję uświadamiającą prowadzili Leszczyński – pedagog, niektórzy pracownicy administracji gminnej: W. Bulanda, I. Leszczyńska i F. Chlipała, a także miejscowi gospodarze – J. Grzywnowicz, J. Królczyk, F. Mazurek, J. Pucher, F. Stefaniak i B. Syjud[4].

Ponadto do Ochotnicy docierały tajne gazetki: „Szaniec”, „Polska Żyje”, „Grunwald”, „Biuletyn Radiowy” i „Goniec Tajny”, które krzepiły serca i budziły nadzieję w zwycięstwo nad faszyzmem. Wszystko to wzmagało opór ludności przeciw karcie narodowości góralskiej.

Pomimo wielkiego zagrożenia:

Jan Konopka z Ochotnicy oświadczył wobec zebranych: „że jest Polakiem, a nie ochotnikiem niemieckim”[5]. Ostatecznie wywieziono 5 chłopców do Trawnik w Lubelskie, na przeszkolenie wojskowe, skąd wszyscy zbiegli do domu. Sprawa ta skompromitowała Goralenvolk w oczach miejscowej ludności, co ułatwiło zrozumienie sensu walki o polską kartę rozpoznawczą.

Podobnie Piotr Bielawski, wyrobnik, domagając się w gminie karty polskiej oświadczył: „Przysięgałem Polsce jako żołnierz i przysięgi teraz dotrzymam”,

a Wojciech Król prosząc o polską kartę powiedział: „jako Polak chcę razem cierpieć i cieszyć się z narodem”; 

Anna Krzyśko z Młynnego stanowczo   zażądała   polskiej   karty oświadczyła: „gdybym dziś miała zginąć jak ci Żydzi- tutaj- za to żem Polka, to ani chwili bym się chwili nie wahała…”.

Takie patriotyczne postawy ludzi na Podhalu z zwłaszcza w Tylmanowej i Ochotnicy świadczą o głęboko rozumianym patriotyzmie i polskości, czyli wolności odzyskanej po wielu ofiarach i latach.

Ostatecznie w Gminie Ochotnicy wydano zaledwie 160 kart narodowości góralskiej i 62 cygańskiej.

 Ogólnie na Podhalu z kartami „G” było różnie. W Bukowinie Tatrzańskiej i Krościenku n.p. odsetek kart góralskich wyniósł niespełna 3%, w gminach Szaflary i Czorsztyn 3%, w gminie Łopuszna 7%. w Ludźmierzu, Chochołowie, Białym Dunajcu było ich 10%. w Ochotnicy 2.6%. 

W Nowym Targu 33%, w Rabce 25%. W samym jednak Zakopanem na 8000 wydanych kenkart było 2700 góralskich (33%), lecz trzeba przecież pamiętać o tym, że tu była siedziba „Goralisches Komitee”, Gestapo w „Palace” i policji, a więc indoktrynacja i „perswazja” była najsilniejsza i przybierała brutalne nieraz formy.
         Natomiast w Porębie Wielkiej skąd pochodzi sławny Polak, legionista, góral Franciszek Smaciarz Smreczyński, czyli Władysław Orkan nie wydano ani jednej karty G.

AKCJA GORALENVOLK  – opracowanie Czajki

            Po podbiciu kraju okupant zwrócił stosunkowo wcześnie uwagę na Podhale. Gdy w nowotarskiem nie było jeszcze ruchu podziemnego, Niemcy opracowali plan wciągnięcia do współpracy z nimi ludności góralskiej. Tak rozpoczęła się akcja na rzecz stworzenia seperatyzmu góralskiego, czyli tzw. Goralenvolku[6]. Jednym ze współtwórców tego seperatyzmu politycznego, zmierzającego do wyodrębnienia z narodu polskiego narodowości góralskiej był dr A. Szatkowski, który usiłował dowieść, że Górale są pochodzenia germańskiego. Z inicjatywy władz niemieckich utworzono w Zakopanem (22.II.1942) Komitet Góralski, którego przewodniczącym został W. Krzeptowski— przed wojną prezes Powiatowego Zarządu SL w Nowym Targu, a jego zastępcą J. Cukier — były prezes Związku Górali. Komitetowi temu podlegało 13 delegatur, obejmujących swym zasięgiem całe Podhale i część powiatu myślenickiego.

Akcja Goralenvolku sparaliżowała ruch ludowy w Nowotarskiem. Jednak większość członków Powiatowego Zarządu SL, należąca wówczas do działającego w konspiracji „Rocha”, wypowiedziała zdecydowaną walkę seperatyzmowi góralskiemu i osobiście jego przywódcom. Niestety, w Ochotnicy jeden z przywódców ruchu ludowego opowiedział się po stronie W. Krzeptowskiego. Spowodowało to rozwiązanie kół Stronnictwa Ludowego. Sztandary kół SL zostały ukryte przez przeciwników Goralenvolku. Jeszcze przed upadkiem ruchu ludowego na terenie wsi rozwiązało się też Koło PPS w Ochotnicy Górnej, które utraciło kontakt z Komitetem PPS w Nowym Sączu.

W tych warunkach Ochotnicy groziło poważne niebezpieczeństwo wciągnięcia jej do seperatyzmu góralskiego, czyli wprowadzenia na drogę zdrady narodowej, tym bardziej że w rodzinach chłopskich jeszcze w 1939 r. było ok. 17,4% analfabetów i 7,3% półanalfabetów, a tym samym był niski poziom świadomości narodowej w wielu rodzinach. Za zgłoszenie akcesu do Goralenvolku jego przywódcy obiecywali korzyści materialne i przywileje — zwolnienie od wysyłki na przymusowe roboty do Niemiec, od kontyngentów, większe przydziały żywności itp. Ludność wzbraniająca się przed przyjęciem tzw. kenkarty oznaczającej przynależność do seperatyzmu góralskiego była szantażowana, grożono jej wysiedleniem i terrorem ze strony okupanta[7]. Gdy akcja Goralenyolku napotkała na zdecydowany opór większości ochotniczan, wówczas pojawił się we wsi W. Krzeptowski, który wobec zebranej ludności oświadczył:  

„Żydzi zostaną wysiedleni (…), a ich grunty, sklepy, karczmy i domy zostaną przydzielone tylko członkom komitetów góralskich. Później wysiedli się tych mieszkańców, którzy nie chcą się zapisać w poczet narodowości góralskiej lub utrudniają im pracę”[8]. Na początku 1943 r. W. Krzeptowski zażądał od Ochotnicy kontyngentu do ochotniczej „sztafety szturmowej góralskiej”. Żandarmom niemieckim udało się zebrać zaledwie kilkunastu chłopców, od których w restauracji pod „Morskim Okiem” w Zakopanem, po upiciu, usiłowano uzyskać podpisy pod deklaracją „sztafety szturmowej góralskiej”, grożąc opornym wysłaniem do obozu. Wtedy Jan Konopka z Ochotnicy oświadczył wobec zebranych: „że jest Polakiem, a nie ochotnikiem niemieckim”[9]. Ostatecznie wywieziono 5 chłopców do Trawnik w Lubelskie, na przeszkolenie wojskowe, skąd wszyscy zbiegli do domu. Sprawa ta skompromitowała Goralenvolk w oczach miejscowej ludności, co ułatwiło zrozumienie sensu wałki o polską kartę rozpoznawczą.

Należy podkreślić, że początkowo ogromna większość ludności nie rozumiała sensu kenkarty z literą „G”, tym bardziej, że znaczny odsetek ludności żył w analfabetyzmie. W akcji uświadamiającej szczególnie dużo odwagi wykazał L. S. Leszczyński – pedagog, uczestnik powstań śląskich i plebiscytu na Górnym Śląsku. Poza tym agitację na rzecz polskiej karty rozpoznawczej aktywnie prowadzili niektórzy pracownicy administracji gminnej — W. Bulanda, I. Leszczyńska i F. Chlipała, a także miejscowi gospodarze — J. Grzywnowicz, J. Królczyk, F. Mazurek, J. Pucher, F. Stefaniak i B. Syjud[10]. Ponadto do Ochotnicy docierały tajne gazetki: „Szaniec”, „Polska Żyje”, „Grunwald”, „Biuletyn Radiowy” i „Goniec Tajny”, które krzepiły serca i budziły nadzieję w zwycięstwo nad faszyzmem[11]. Wszystko to wzmagało opór ludności przeciw karcie narodowości góralskiej. Tak np. Piotr Bielawski, wyrobnik, domagając się w gminie karty polskiej oświadczył: „Przysięgałem Polsce jako żołnierz i przysięgi teraz dotrzymam”; podobnie Wojciech Król prosząc o polską kartę powiedział: „jako Polak chcę razem cierpieć i cieszyć się z narodem”; Anna Krzyśko z Młynnego stanowczo   zażądała   polskiej   karty oświadczyła:

 „gdybym dziś miała zginąć jak ci Żydzi tutaj — za to żem Polka, to ani chwili bym się nie wahała”[12].

Ostatecznie w Ochotnicy wydano zaledwie 160 kart narodowości góralskiej i 62 — cygańskiej. Jeśli przyjmiemy liczbę ludności wsi z marca 1943 r. — 5334 osób, tedy kart góralskich wydano 3%, a cygańskich 1,2%, natomiast 95,8% ludności przyjęło polskie karty rozpoznawcze, gdy tymczasem na Podhalu — 80%[13].


[1] S.Czajka- Ochotnica s 223

[2] w. Wnuk, op. cit., s. 33; L. S. Leszczyński, Burza…, s. 81.

3L. S. Leszczyński, Burza…, s. 81.

4Tamże, s. 111.

5Tamże, s 116

 

 

[6] Tamże, s. 457—459. Zagadmieniem tym zajmuje się rómnież W. Wnuk, op. cii, s. 12—27 oraz S. Leczykiewicz na marginesie dziejów Konfederacji Tatrzańskiej (Rocznik Dziejów Ruchu Ludowego, 1961, nr 3).

[7] w. Wnuk, op. cit., s. 33; L. S. Leszczyński, Burza…, s. 81.

[8] L. S. Leszczyński, Burza…, s. 81.

[9] Tamże, s. 111.

17 Tamże, s. 112. Ogólna liczba ludności podana przez L. S. Leszczyńskiego jest niedokładna.